Lato czasem płodności

Ta dam! Patrząc na wyniki krwi, myślę że mogą być bliźniaki 🙂

„Chciałabym powiedzieć dziękuję – ale to dla mnie za mało. Będę się dzielić swoją historią, bo ktoś kiedyś podzielił się ze mną swoją… Bo jeśli ktoś inny doświadczy takich cudów jak ja, to świat będzie piękniejszy” – to słowa jeszcze zszokowanej Pacjentki.

Jak może skończyć się kilka sesji akupunktury – czytajcie w relacji Pacjentki.

fot. serpadres.es

W tym miesiącu, z powodu akupunktury, zszokowani byli już ginekolodzy, widząc 15 rekordowo rozwiniętych zarodków w procedurze IVF – po wielu wcześniejszych niepowodzeniach wyhodowanie choć jednego. U innej mojej podopiecznej, jakość zarodków była tak spektakularna, że namówiono Pacjentkę do transferu poza planem! A w innym przypadku nastąpił „niewyjaśniony” wg standardowego podejścia wzrost zbyt cienkiego endometrium…

No i mamy kolejny cud 🙂

Kiedy przychodzą do mnie Pacjenci z niepłodnością, przed lub w trakcie procedur związanych ze stymulacją owulacji, inseminacją czy IVF, zawsze myślę sobie, że idealnie byłoby mieć szansę wykonania kilka zabiegów akupunktury zanim wdrożone zostanie takie obciążające fizycznie i emocjonalnie postępowanie. Oczyszczenie ciała z toksyn, hormonalnych zawirowań, emocjonalnych traum, a następnie odżywienie Krwi, Qi, Yin (substancji) i Yang (funkcji) szybko może przynieść tak upragniony efekt, dowodząc, że dobrze przygotowane ciało i psychika to pełne Miłości zaproszenie dla nowego życia…

Jak może skończyć się kilka sesji akupunktury – czytajcie w relacji Pacjentki…

„Nieco ponad 4 lata temu, jako dobrze zorganizowany korpoludek zorganizowałam sobie: najpierw karierę zawodową, ślub, potem dom, a następnie przyszedł czas na dziecko. Jako odpowiedzialna dwudziestoparoletnia (wtedy) kobieta zaczęłam łykać kwas foliowy i  zaprzyjaźniłam się z kalendarzykiem. Z każdym miesiącem mój niepokój rósł a entuzjazm do “starań” słabł.  Po pół roku zdecydowałam się na wizytę u ginekologa, najpierw “normalnego”, a po kolejnych kilku “takiego od płodności”. W zasadzie poza lekką niedoczynnością tarczycy wszystko było ok (zarówno u mnie jak i u męża) – tylko rezultatów brak.

Potem szpital – HSG- jajowody drożne. 4 nieudane inseminacje. Kolejny szpital – laparoskopia – wynik w porządku.

IVF nr 1: 3 transfery – 1 ciąża – ciąża obumarła ok 7tc

IVF nr 2: 2 transfery – 1 ciąża – poronienie 6tc (w międzyczasie leczenie immunologiczne, badania genetyczne i wszystkie inne…)

IVF nr 3: z badaniem genetycznym zarodków, do transferu nie dochodzi ani w 1 ani w 2 ani nawet w 5 cyklu, a to endometrium nie “rośnie”, a to złe wyniki estradiolu i progesteronu powodują odwołanie kolejnych criotransferów. 

Dziewczyny, z którymi zaczęłam się “starać” mają już 2 a czasami nawet “prawie” 3 dzieci.

Żal, złość, zazdrość, smutek, gniew, bezradność, izolacja, poczucie niesprawiedliwości – tym karmiłam się przez te 4 lata. Znajoma znajomej powiedziała kilka miesięcy wcześniej, że jej pomogła akupunktura. Ok – pomyślałam, ale nie mi: skoro nie pomogły mi tysiące zastrzyków, agresywnych wlewów oraz cała masa silnych hormonów i sterydów, to jak mają mi pomóc ziółka i kilka igieł wbijanych w ciało? Skoro jednak i tak transfery były odwoływane to nie miałam nic do stracenia – nie zaszkodzi, a może wspomoże te moje transfery – pomyślałam wtedy. Już wcześniej miałam polubiony funpage Homnis, wystarczyło się zapisać. Po pierwszym zabiegu już wiedziałam, że nawet jeśli nie pomoże na niepłodność to pomaga mi samej ze sobą. Po wyjściu z pierwszego zabiegu czułam się lepiej niż po psychoterapii i masażu razem wziętych. Wizyty u Pani Anety to nie tylko akupunktura, to też (a może przede wszystkim) energia, spokój i swego rodzaju przewodnictwo duchowe. Z wizyty na wizytę czułam jak zakumulowana złość odpuszcza, zastępowana przez miłość i akceptację: siebie, świata… codziennie się tego uczę. Czy pomogło przy In Vitro? Nie. Bo do transferu nie doszło: dziś, dokładnie miesiąc po tym kiedy pierwszy raz napisałam do Pani Anety maila: “chciałabym umówić, się na wizytę” i 5 spotkaniach odebrałam wyniki Bety HCG – tak, jest pozytywna! Ciąża naturalna, w cyklu, w którym transferu nie było bo “błona była za cienka”. Nadal jestem w szoku. Czy się boję? Oczywiście, ze tak, ale nie jest to dominujące uczucie.

Chciałabym powiedzieć dziękuję – ale to dla mnie za mało. Będę się dzielić swoją historią, bo ktoś kiedyś podzielił się ze mną swoją… bo jeśli ktoś inny doświadczy takich cudów jak ja, to świat będzie piękniejszy…”

E.

Otagowano , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *